poniedziałek, 1 września 2014

#06. Opowieści stypendialne... O tym, jak przygotowania (nie) są łatwe.

Jedną z najfajniejszych kwestii mojego wyjazdu jest to, że nastąpi dopiero w sobotę.
Nie, nie. Nie o to chodzi, że nie chcę jechać - bo chcę. Po prostu cieszę się, że dostałam jeszcze ten tydzień września na dokończenie realizacji zadań, na spotkania z przyjaciółmi, na spędzenie czasu w swojej ukochanej szkole z moją klasą i innymi znajomymi, których nie mam normalnie okazji oglądać na co dzień. Mogę patrzeć, jak ludzie przechodzą z trybu "wakacje" na ten bardziej szkolny.
Mogę obserwować, jak moja przyjaciółka i inne "pierwszaki" odnajdują się w moim liceum.
Zalet jest sporo. Już nie mówiąc, o możliwości lepszego rozłożenia w czasie wszystkich obowiązków związanych z przygotowaniem.

Korzystając z okazji, chcę napisać parę słów o przygotowaniach.
Dostałeś stypendium?
Wyjeżdżasz za granicę do szkoły?
I myślisz, że teraz to już wszystko pójdzie jak z płatka?
Hehe, naiwny.
Ok, przygotowania nie są tragiczne. Są natomiast zajmujące. I bardzo często spędzają sen z powiek.


Na moim przykładzie, przygotowania to: 

Kontakt z przyszłą szkołą. 
1) List - tabelka z przedmiotami do wyboru. 
Tak, tak, o tym już było. Dostajesz tabelkę, wybierasz to, czego chcesz się uczyć i wysyłasz w świat. Tak w skrócie.


2) Paczka powitalna. 
Jakiś czas później dostajesz paczkę. Ogromną. Z broszurkami, regulaminami i całą tą papierologią. Masz to wszystko kupić/zapakować/zabrać/zapamiętać/zastosować. Mówią Ci o zasadach panujących w szkole; o tym, co powinieneś mieć, a czego absolutnie nie wolno. I wiele, wieeeeeeeeeeeele więcej.



Załatwienie spraw w szkole aktualnej.
Bo w końcu trzeba poinformować szkołę. Wypada powiedzieć osobiście wychowawcy, dyrektorowi - w każdym razie, ja tak uważam. W zależności od tego, czy lubi się swoją szkołę oraz tego, czy dyrektor jest przychylny takim stypendiom, można formować swój przyszły kontakt z daną placówką. Zostawiasz ich na pastwę losu czy jednak zamierzasz wpadać od czasu do czasu i czuć się jak reszta znajomych z klasy/szkoły? Często wybór należy przede wszystkim do Ciebie.
Ach, i nie daj sobie wmówić. Wszystko do zrobienia.


Poinformowanie znajomych. 
Też jesteś z tych, którzy nikomu nie powiedzieli, że o cokolwiek się starają?
Te rozmowy bywają dziwne i bardzo zaskakujące, ale warto je przeprowadzić.
Ja uważam, że warto informować osobiście - poczynając od tych, którzy są ważniejszymi ludźmi w Twoim życiu. Na pewnym etapie sprowadzanie rozmów tylko do tego tematu może stać się nużące dla pozostałych - ale to już trzeba wyczuć.
Nie wiem, czy mnie się to udało, ale przestałam o tym mówić, jak już poinformowałam swoją klasę i uznałam, że pozostali się nie obrażą, jeśli nie udzielę im tej informacji osobiście.

Zakupy, zakupy, zakupy. 
Nie jest łatwo.
Musiałam kupić masę rzeczy. Moja (już wkrótce aktualna) przyszła szkoła wymaga ubrań "klasycznych", więc nie było z tym aż tak ogromnego problemu. Choć na pewno byłby on jeszcze mniejszy, gdybym z reguły była osobą pomykającą na co dzień w "garsonce" i ołówkowej spódnicy do kolan. ;)
Były więc zakupy białych koszul, czarnych pantofli, spódnicy, "garsonek", spodni. Po wycieczce do Włoch trzeba było też kupić walizkę. Zawsze znalazło się też coś mniejszego lub większego, czego brak w życiu codziennym nie był tak odczuwalny, a co podobno przydaje się w życiu na obczyźnie.



Milion pomysłów na to, jak wykorzystać czas na miejscu, żeby był niezapomniany. 
I tak, w te wakacje: zwiedzałam okolice na rowerze, obejrzałam mnóstwo dobrych filmów, przeczytałam trochę fajnych książek, spędziłam masę czasu ze znajomymi, wymyśliłam kilka projektów, gotowałam filmowe potrawy, nauczyłam się smażyć, uczyłam się niemieckiego, odwiedzałam rodzeństwo, byłam na obozie, pisałam... I ogólnie spędziłam ten czas tak, że niczego nie żałuję. ;)




Naprasowywanie metek i układanie rzeczy w walizkach. 
Masa rzeczy do zabrania, równie sporo do uporządkowania. Walka z lenistwem niezła, ale czasem trzeba - zwłaszcza, gdy wyjazd niedługo.
Naprasowywanie metek - generalnie w mojej (już wkrótce aktualnej, nie przyszłej) szkole, rzeczy oddawane do prania muszą być podpisane. I tak, rodzice zamówili coś w rodzaju naklejek z imieniem i nazwiskiem, które za pomocą żelazka naprasowuje się na ubrania.




Sprzątanie w pokoju i sortowanie rzeczy. 
To pewnego rodzaju wyprowadzka. Szafa praktycznie świeci pustkami, a niektóre książki trafiają do piwnicy. Dziwnie, ale koniecznie.

A w ramach przygotowań w tym tygodniu kończę realizację zadań. Mówcie, co chcecie, ale dam radę. A pod koniec tygodnia startujemy z nowym blogiem (jeśli wszystko pójdzie według planu, oczywiście :D).
Mam nadzieję, że wakacje były wykorzystane w 100% i wszyscy z nowymi siłami zaczynają nowy rok szkolny. :D
Powodzenia i pozdrawiam wszystkich serdecznie!

4 komentarze:

  1. Hej! Przede wszystkim chciałam Ci pogratulować uzyskania tego stypendium!:) Twój blog jest świetny i już nie mogę doczekać się następnego o życiu w Wielkiej Brytanii! :D Sama chcę starać się o stypendium, ale będę miała taką możliwość dopiero za rok - właśnie zaczęłam 3 klasę gimnazjum. Mam pytanie, czy w swoim CV pisałaś o wszystkim? Tzn. to właśnie tam powinno się wymienić wszystkie wolontariaty, zajęcia dodatkowe itd. prawda? I jeszcze jedno pytanie - brałaś udział i w UWC i BAS, który finał odbywał się pierwszy? Czy to wygląda tak, że jeżeli powiedzmy najpierw jest UWC i ktoś dostaje stypendium, to od razu musi dać odpowiedź i nie może już spróbować w BAS? Oczywiście o ile ten ktoś, tak jak ty, dostałby się do jednego i drugiego ;) Z góry dziękuję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :D Roboty już ruszyły - blog pewnie pojawi się w piątek. :D
      Jeśli chodzi o CV, to kwestie wolontariatów, zajęć dodatkowych poruszyłam, wspominając o nich w sekcji "zainteresowania". Więcej można o tym wspomnień w kwestionariuszach i eseju, gdzie już masz prawdziwe pole do popisu. :)
      Pierwszy był finał UWC, który odbył się pod koniec marca. Odpowiedź trzeba dać, jak już się dostanie telefon z informacją, więc właściwie nie masz czasu na zastanawianie się. Będąc w finale, trzeba się liczyć z możliwością otrzymania stypendium i rezygnacji z czegoś - jak np. z finału BAS, który odbywał się miesiąc później. Oczywiście, mając stypendium, wciąż możesz próbować swoich sił w innych organizacjach, ale ja, osobiście, uważam to za przegięcie, po prostu zabieranie komisji czasu, a ludziom - miejsca. ;) No bo tak szczerze: po co zawracać sobie głowę innym konkursem, gdy już się ma to, czego się chciało? :D
      Cóż, polecam się na przyszłość i powodzenia! ;)

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź :) Chciałabym jeszcze życzyć ci powodzenia w nowej szkole! Z niecierpliwością czekam na wszystkie relacje :D

      Usuń
    3. Nie ma sprawy. :) Dziękuję, już niedługo pojawi się nowy blog. ;)

      Usuń